Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam - Paulo Coelho

Leżała na półce, skąd się wzięła - nie wiem. Ale tak leżała i patrzyła. A ja musiałam sięgnąć po jakąś niewymagającą lekturę. Pomyślałam - skoro już tak leży to przeczytam...
Tyle razy wytrzeszczyć oczy, ze zdziwienia i bezsilności, co przy czytaniu tej książki to chyba nigdy wcześniej mi się nie zdarzyło. Normalnie to bym odłożyła tam skąd wzięłam i zapomniała. Ale...
Kiedyś chyba wspominałam, że nawet gdybym bardzo chciała odciąć się od tematyki religijnej to nie dam rady, bo prawie każda książka wybierana pod kątem odpoczynku od studiów akurat posiada wątek kościelno-duchowo-metaficzny, nazwijmy to ogólnie. A ta konkretna to aż w nadmiarze.

Poczynając od ubóstwienia Matki Bożej i utożsamiania jej z jakąś boginią wody, poprzez dziwne zbiegi okoliczności, które mają być dziełem opatrzności oraz człowieka będącego klerykiem a jednak prowadzącego całkiem świecki tryb życia aż po moc uzdrawiania, którą można sobie oddać jeżeli zaczyna nam przeszkadzać w życiu. A i jeszcze było coś o wspólnotach charyzmatycznych - zasadniczo, wg autora, opierających się na zbiorowej ekstazie i całkiem przyjemnym przeżyciu czegoś na kształt "odlotu".
Ani to morału nie ma (bo zakończenia, które mówi, że najlepiej rzucić to czemu się poświęciło całe życie dla porywu serca, który się zresztą samemu wywołało, morałem nazwać nie można), ani porządnych postaw moralnych nie promuje (człowiek latami ucieka przed czymś, tak uciekając zaczyna robić coś dobrego, ale w pewnym momencie mu się nudzi i znowu zaczyna uciekać - każdy by przecież tak chciał...). Fabuły się nie czepiam, bo pomysły na książki są różne, mniej realistyczne i bardziej przyziemne, ale takie zżynanie od chrześcijan pewnych tradycji, praktyk oraz elementów światopoglądu i przerabianie ich na swoją modłę to się nie godzi. Bo wychodzi z tego delikatnie mówiąc bałagan, który jest bardzo łatwo przyswajalny w świecie cierpiącym na kryzys duchowości.

I ja rozumiem, że jest taka potrzeba, żeby ktoś pisał o świecie niematerialnym. Zdaję sobie sprawę z tego, że ludzie za tym tęsknią nawet. Ale zrozumieć nie mogę dlaczego odrzucają chrześcijaństwo jako zbiór bzdur i mitów a przyjmują twórczość pana Coelho... W każdym razie bardzo mocno działa na emocjach. I wiem co mówię, bo mnie z reguły nie ruszają tkliwe historie, a niektóre sceny Na brzegu... mnie ubodły w pewnym sensie. A co dopiero jeśli ktoś jest naprawdę, wyjątkowo wrażliwy...

Z jednej strony "trudno" a z drugiej moje "nie polecam" pewnie na niewiele się zda. W każdym razie jest wiele wartościowszych pozycji od tej, które nie robią ludziom nadziei sentencjami ściągniętymi z kosmosu.

tytuł: Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam
autor: Paulo Coelho
data wydania: 1996
wydawnictwo: Drzewo Babel
ilość stron: 215
numer ISBN: 83-904230-7-3

Komentarze