Kościół dla średnio zaawansowanych - Szymon Hołownia

To chyba nie miał być Kościół na wesoło. To miał być po prostu Kościół. Podany w trochę bardziej przystępnej formie.
Książkę przeczytałam już dosyć dawno, ale dopiero teraz mogę porównać jej treść z realiami.
I cóż mogę powiedzieć? Że jest genialna. Myślę, że dobrze by było gdyby każdy nazywający siebie katolikiem sobie ją przeczytał. Oczywiście nie jest to wyciąg z katechizmu. Porównałabym to bardziej do krótkiej instrukcji obsługi instytucji Kościoła.
Każdy ma w swojej głowie kilka (ja mam akurat kilkaset) takich pytań, które zwyczajnie głupio zadać. Zwłaszcza jeśli jest się w mojej sytuacji a pytania dotyczą jak nic katolickiej wiary.

Odpowiedzi na niektóre można znaleźć w Kościele dla średnio zaawansowanych. Osobiście przywiązałam się do definicji (niezwykle malowniczej!) katechetki. Wzruszyłam się wręcz, płacząc rzewnymi łzami podczas czytania. Ze śmiechu oczywiście.
Choć po czasie przyszła smutna refleksja, że tu jednak nie ma się z czego śmiać, gdyż opisywane przypadki występują w przyrodzie i niestety jest ich sporo. Oraz, że niedługo być może to ja będę główną bohaterką takich "zabawnych" historyjek.

Poza słowami dla wielu oczywistymi, w opracowaniu znajdują się pojęcia w szerszych kręgach nieznane. Na przykład celebret, który na myśl przynosi mi trójgłowego psa z krainy umarłych, ale zapewniam, że to bardzo dalekie skojarzenie lub brewiarz (choć mam cichą nadzieję, że to aż tak bardzo nieznane słowo).
Jednymi z moich ulubionych są: Matka Boska Elektryczna (choć po jednej z wizyt w Częstochowie na własne potrzeby ukułam sformułowanie Matka Boska Samoprzylepna), Gosposia (co powinna mieć lat 60. i być lekko szpetna), Przysiad liturgiczny (tudzież pozycja idealna do wychodka + odganianie muchy zamiast znaku krzyża) oraz "Trzeba nam".
I jeszcze Zakonnice (gdyby ktoś, za przykładem dzieci, którymi się zajmuję chciał spytać, czy zainteresowane mogą jeść szczury to odpowiadam, że nie mam zielonego pojęcia, ale mogę się dowiedzieć).

Same "ochy" i "achy". Finezja w czystej postaci. Z tego co pamiętam to autorowi nie udało się nikogo obrazić, mimo, że miał taką możliwość (hasło: Ojciec Dyrektor), więc zazdroszczę.
Zawarte są w niej podstawy podstaw funkcjonowania w Kościele. Nie jest gruba a raczej cienka, miło się czyta, jest okazja, by parsknąć śmiechem, ale też, żeby się chwilę zadumać.

Ona nie jest śmieszna i wesoła. Jest zwyczajnie normalna i jej sukces chyba na tym polega, bo brakuje nam normalności (przynajmniej mi, nie wiem jak innym ;) ).

tytuł: Kościół dla średnio zaawansowanych
autor: Szymon Hołownia
data wydania: 2010
wydawnictwo: Znak
numer ISBN: 978-83-240-1291-6
ilość stron: 228

Komentarze

  1. Koniecznie będę musiała przeczytać:)). Pan Hołownia i jego książki bardzo mnie ciekawią i jak tylko nadarzy się okazja....:D
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba spróbuję się z nią zapoznać ;)
    Ciekawi mnie twórczość p. Szymona ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam, a brzmi interesująco ;) Szczególnie ciekawi mnie ten Przysiad Liturgiczny?... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzeczywiście zapowiada się nieźle, jest normalna, ale i zabawna za pewne, więc czemu nie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam w planach przeczytać wszystkie książki Hołowni, więc i na tę przyjdzie czas.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Polecam zwłaszcza tę książkę, jest ze wszystkich najbardziej przystępna i łatwa w odbiorze.
    W następnych autor zaczyna wchodzić w szczegóły, nie wszyscy wytrzymują takie nagromadzenie informacji. A ta jest idealna :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz