Za późno - Wojciech Hrehorowicz. Grecka tragedia oparta na prawdzie

Przeszło mi przez myśl pytanie: zabije mnie czy wzmocni ta książka? Decyzję o przeczytaniu jednak podjęłam szybko i bez wcześniejszego zastanowienia – i było to działanie całkowicie świadome. Bo gdybym się zaczęła zastanawiać obudziłby się we mnie instynkt samozachowawczy i... zapewne lenistwo.

Przeczytałam i nadal żyję, czyli mnie nie zabiło. A czy wzmocniło? Oto jest pytanie!
Ale najpierw kilka refleksji. Albo nie, raczej punktów zaczepienia, które z tą książką się kojarzą.

Na początek niech będzie aborcja. Ta książka, według opisu, ma być głosem w dyskusji, ma traktować o miłości, niegodziwości i zabijaniu (stąd chyba moje obawy co do niej). Jak się okazało, niesłusznie lęka się czytelnik, autor poskąpił naturalistycznych opisów, medycznych odniesień, widoku tego czego człowiek spodziewał się uświadczyć w takiej pozycji. Zamiast narażać czytelnika na wzdryganie się, odwracanie wzroku, zamykanie oczu i różnego rodzaju odruchy fizjologiczne, autor (całkiem niepostrzeżenie) robi człowiekowi w głowie małe przemeblowanie albo nawet i kompletną reorganizację. I nie jest przy tym Perfekcyjną panią domu. Raczej kimś bardziej bezceremonialnym i kimś kto robi to z zadziwiającą swobodą i naturalnością.
Bardzo wprost moment aborcji jest zaakcentowany. Bardzo wprost aborcja jest zaklasyfikowana przez zainteresowaną bohaterkę jako zabójstwo. Bardzo wprost decyduje się ona aborcji dokonać. Taka historia. Można powiedzieć, że banalna. Jak się okazuje, nie aż tak bardzo jak mogłoby się wydawać.

Jeśli się człowiek zastanawia nad życiem (jak radośnie byłoby na świecie, gdyby wszyscy się, choć czasem, zastanawiali!) to kiedyś natknie się na ten problem - co po śmierci? A co, dajmy na to, po śmierci kogoś kto się nie zdążył urodzić? Autor zgrabnie taki świat "pomiędzy" stworzył. I nie miały być to ani piekło ani czyściec, ani niebo. Choć ja, mądra o tyle, o ile akurat ratio studiorum moich studiów przewidziało zajęcia podejmujące temat czyśćca, w tym opisie znajduję elementy czyśćcowe, ale to tym razem nieistotne. Bardziej przypomina to, stworzone/wymyślone przez Ojców Kościoła limbus puerorum - miejsce przebywania dzieci nieochrzczonych (czyli tych abortowanych również), gdzieś pomiędzy piekłem a czyśćcem.
Tak czy owak, fabuła tej powieści istnienie takiej rzeczywistości zakłada. Można powiedzieć, że trudno. Jak się jednak okazuje, nie wolno tego bagatelizować.

Przepowiednia. I co jeszcze? Samą aborcję jako opisane zjawisko i jakieś urojone zaświaty można jeszcze przyjąć do wiadomości, ale czary-mary i jasnowidzenie wydają się być przesadą. Wydają, nie wydają. Autor ostrzegał, że to realizm magiczny, nie ma się co oburzać, tylko czytać dalej. Muszę przyznać, że za pierwszym razem nie robi ona piorunującego wrażenia, tak jakby takie zjawiska były codziennością. Dopiero kiedy zaczyna się wypełniać, dochodzi do człowieka czego dotyczyła...

Takie moje skojarzenia z książką. Zaświadczam, że wyczerpują tylko w części to, co w jej treści zawarte. Tyle tego, że nie sposób wszystkiego obszernie opisać. Ot, chociażby dylemat moralny, klasyczny dylemat w stylu starożytnych tragedii, bardzo sprawnie stworzony, dyskretnie tkany z losów kolejnych bohaterów, między którymi istnieją więzi, o których czasem nie mają zielonego pojęcia. Świat materialny miesza się ze światem duchów. Czy jedynym wyjściem jest stosowanie zasady: śmierć za śmierć? Zapłata za błędy młodości, szał uniesień, nieuchronność losu, przebaczenie, odpowiedzialność za własne czyny. Sprawa dotyczy trzech kobiet, dwóch mężczyzn i dwójki (a może trójki?) dzieci. A aborcja tylko jedna... Wydaje się, że każdy opis spłaszczy i fabułę, i przesłanie.

Na szczęście, książka nie jest utrzymana w klimacie depresyjnym. Jak w życiu, sprawy poważne mieszają się ze śmiesznymi. Poczucie humoru pierwszorzędne, gadający kot bezkonkurencyjny, staropolszczyzna wpleciona w wypowiedzi bohaterów kongenialna. Wiadomo, nie wszystkich śmieszy to samo, ale ja, miejscami, śmiałam się w głos.

Wzmocniła. Nie w przekonaniach, bo chyba bardziej się już nie da. Ale w poczuciu, że jeżeli się coś uważa to całkiem sensownie byłoby swoje poglądy jakoś wyrazić. Jakoś uargumentować. Każdy po swojemu, jedni piszą książki, inni prowadzą badania naukowe, jeszcze inni po prostu mówią co myślą i postępują tak, jak myślą.
I co jeszcze? Tak, to wszystko fikcja, zmyślona historia, wyobraźnia pisarza. Ale (podobnie jak autor tejże pozycji) nieustannie jestem przekonana, że tylko prawdziwa fikcja jest dobra, pożyteczna i poruszająca. A ta książka niewątpliwie jest dobra, pożyteczna i poruszająca.

Autorowi dziękuję za książkę, podobała się.

tytuł: Za późno. Opowieść o miłości, niegodziwości i zabijaniu
autor: Wojciech Hrehorowicz
data wydania: 2013
wydawnictwo: Poligraf
numer ISBN: 978-83-7856-113-2
ilość stron: 202

Komentarze