Bóg, kasa i rock'n'roll - Szymon Hołownia, Marcin Prokop

Nie mogłam się doczekać kiedy dostanę tę książkę w swoje łapki. Do tego stopnia, że zaczęłam ją czytać od razu po otrzymaniu przesyłki, nie zważając na inne pozycje czekające w kolejce. I co? Przede wszystkim za wcześnie się skończyła.
I czy ten fakt świadczy bardziej o tym, że była arcyciekawa, czy bardziej o tym, że napisana jest prostym językiem i poruszane tematy nie są szczegółowo omawiane, nie jestem w stanie stwierdzić. Tak jak tego jaki główny cel jej przyświeca. Ponieważ autorzy nie przypisują sobie nieograniczonej wiedzy i nie chcą być postrzegani jako eksperci, nie jest to raczej książka napisana w celach edukacyjnych (choć można znaleźć kilka ciekawostek ;) ). Ani Pan Hołownia, ani Pan Prokop nie występują jako jedyny słuszny głos reprezentujący ludzi o podobnych poglądach (co nie oznacza, że nie bywają to taki uważani), nie jest to więc podręcznik dogmatyki. Żaden z Panów nie chce nikogo nawracać na siłę, zatem pozycja ta nie jest poradnikiem ani zbiorem dobrych rad gwarantujących szczęśliwe życie bez bólu.

To w takim razie po co ktoś inwestował w drukowanie i promocję? I dlaczego tysiące czytelników pokusiło się o zakup i przeczytanie tej książki?
Odpowiedź jest chyba prostsza i oczywistsza niż może się wydawać. Ot, ludzie próbują uzupełnić to czego im brakuje. A tym czego im brakuje jest normalność. Spokojna rozmowa, dyskusja na poziomie, szacunek dla rozmówcy i brak fanatyzmu. Wiadomo, nie łatwo trafić na wzajemną komunikację w telewizji, radiu i gazetach, dlatego też kiedy nadarza się okazja każdy stara się załapać na odrobinę "świeżego powietrza".

Tematyka jest tak szeroka, że nie sposób wymienić wszystkiego. Dla mnie ważne było to, że autorzy nie zrezygnowali z charakterystycznego dla siebie poczucia humoru. Ale przy okazji nie obrócili wszystkiego z żart i możemy w ich książce znaleźć wyznania całkowicie poważne i na serio. Może troszkę na zasadzie: opowiem ci o swoich odczuciach i wyborach, ale nie sprawię, że uwierzysz w Boga (albo, że zaczniesz słuchać Morrisseya). O tym musisz zadecydować sam.

Wydaje mi się, że grono odbiorców jest nieograniczone. Można lubić Hołownię i przeczytać, można lubić Prokopa i przeczytać. Można też nie lubić Hołowni i przeczytać, tudzież nie lubić Prokopa i przeczytać. Jak kto woli. Przeczytać i się zgodzić (nie z wszystkim, to było by już rozdwojenie jaźni) lub przeczytać, żeby móc z czymś polemizować (na upartego można polemizować ze wszystkim). Poznać poglądy innego człowieka, spróbować zrozumieć powody postępowania drugiej strony i zaakceptować, że fajny, inteligentny kolega pomimo wszystko wierzy w Boga. Lub odwrotnie, że sympatyczny i myślący facet nie potrafi przyjąć nic na wiarę (mimo, że ona przecież jest logiczna! ;D ).

Na koniec tylko napiszę, że "elektryzująca" to nie najszczęśliwsze określenie tej rozmowy. Może bardziej pasowało by: "intrygująca"? W każdym razie nie ma w niej nic szokującego. Ja znalazłam w niej takie przesłanie, że żeby się spierać trzeba się troszeczkę chociaż lubić (albo znaleźć w rozmówcy odrobinkę czegoś pozytywnego). To pomaga!

tytuł: Bóg, kasa i rock'n'roll
autor: Szymon Hołownia, Marcin Prokop
data wydania: 2011
wydawnictwo: Znak
numer ISBN: 978-83-240-1864-2
ilość stron: 336

Komentarze