Stygmatyk - John Desjarlais. Święty czy mistyfikator?

Dała bym jeszcze taki podtytuł: studium nienawiści. Ale dlaczego bym tak zrobiła to już nie mogę powiedzieć :)
Jak to można wyczytać z okładki akcja rozgrywa się w małym, zapomnianym amerykańskim miasteczku. W którym to pewnie było miło i spokojnie dopóki nie przysłano do niego pewnego młodego księdza. Ksiądz ten, nazywany Krwawcem, nosi ponoć na swoim ciele ślady męki Chrystusa, czyli stygmaty. Z tego powodu na jego msze zjeżdżają się tłumy, gdyż można na nich zostać uzdrowionym.
Mniej więcej w tym samym czasie w dwuletnim college'u dochodzi do kłótni, w czasie której wykładowca filozofii zostaje przypadkowo postrzelony. Po pobycie w szpitalu dostaje urlop zdrowotny i postanawia wyjechać do domku swojego brata, aby odpocząć i przy okazji napisać książkę o Arystotelesie.

Co łączy te dwa wątki? Otóż, Reed Stubblefield (wspomniany profesor filozofii) zostaje wzięty na stacji benzynowej za jednego z pielgrzymów zdążających do miasteczka, w którym miał zamiar spędzić swoje wakacje. Okazuje się, że mieszka w nim człowiek mający moc uzdrawiania. Jak można się domyślić jest nim uważany za stygmatyka Ray Boudreau, ksiądz pracujący w tamtejszej parafii.

Ładna historia? Prawda, ale nie skończy się tak jakbyśmy się tego mogli spodziewać. Reed jest sceptycznie nastawiony do cudów, nie jest nawet katolikiem. Nie zamierza wchodzić w relację z Rayem. Po prostu chce napisać książkę w zaciszu domku campingowego. Ale spokój nie będzie mu dany. Już pierwszego dnia dzwoni telefon, który według wszelkich informacji dzwonić nie powinien, bo jest odłączony. Telefonuje ksiądz. Zostaje zbyty. Co nie przeszkadza w tym, że dwaj panowie w końcu się spotkają. Na polu naukowym, rzecz jasna. Bo mamy do czynienia ze znawcami filozofii.

Punktem kulminacyjnym jest śmierć. Dokładniej śmierć księdza, który odchodzi z tego świata na oczach swoich parafian. W Wielki Piątek dokładnie. Co za zbieg okoliczności, ksiądz, stygmatyk, cierpiący za grzechy ludzkości wykrwawia się w kościele, podczas liturgii Wielkiego Piątku, przygnieciony krzyżem. Zróbmy go świętym!

Ale zanim to, znajdźmy mordercę. A tym, według policji i zgromadzonych dowodów, jest właśnie kolega po fachu. Tak, tak, oskarżonym zostaje nijaki Reed. Co dzieje się dalej? A to niespodzianka. Obiecuję, że do ostatnich stron nie będzie wiadomo kto jest kim. I jakie ma zamiary. Kto komu co zlecił, kto kogo krył i kto kogo nienawidził.

Polecam z czystym sumieniem. Jest to książka bardziej o ludziach niż o Kościele. O miłości, tęsknocie, wierze, zaufaniu, niezrozumieniu i wykluczeniu. I trochę też o ludzkich oczekiwaniach, tym czego pragną ludzie. Że czasem wolą być oszukiwani niż znać prawdę.
Tak naprawdę stygmaty to pretekst, aby napisać historię zwyczajnego miasteczka, w którym żyją normalni ludzie, którym zdarza się popełniać błędy.
A czy ksiądz symulował? Omamiał prosty lud? A może, w co trudno uwierzyć, posiadał rany na rękach i nogach? Uzdrowienia były prawdziwe? Czy były tylko iluzją? Ciekawe...

tytuł: Stygmatyk
autor: John Desjarlais
data wydania: 2010
wydawnictwo: AA
numer ISBN: 978-83-61881-78-0
ilość stron: 336

Komentarze

  1. Świetna recenzja, bardzo chętnie przeczytam tą książkę - lubie takie trzymające w napięciu fabuły, zwłaszcza, że tematyka też nie jest tuzinkowa.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz