Kobieta, czyli wariatka, egoistka, histeryczka?

Tu nawet nie chodzi o te, którym domalowano aureolę. Rzecz w tym, że poza tymi na świętych obrazkach, sprawa dotyczy pewnie tysięcy kobiet. A może większości, kto to wie...


Tekst z tyłu okładki tak reklamuje książkę:

O, Nietzsche, Marksie, Freudzie i Darwinie — odcisnęliście swoje piętno na umysłach wierzących! Zarzut, że doświadczenia religijne są neurotycznym zaspokajaniem pragnień, metodą uzyskiwania wpływów społecznych lub ucieczką od rzeczywistości zmusza mnie do bacznego przyjrzenia się sobie samej. Czy jako kobieta używam religii do kompensowania sobie nieudanych prób odgrywania większej roli w świecie? Czy moje doświadczenia religijne są subtelną formą samooszustwa lub urojeniami zaspokajającymi egoistyczne potrzeby? Bardzo możliwe, że moje niepokoje i wątpliwości są silniejsze niż u innych osób. To, że zadaję sobie takie pytania, wynika zarówno z mojej biografii, jak i ogólnego intelektualnego przywiązania do zasady racjonalności.




Także tytuł daje nadzieję na pozycję choć odrobinę kontrowersyjną, wprowadzenie tę nadzieję jeszcze podsyca. Sytuacja kobiet w Kościele zostaje przedstawiona jako skrajnie marginalna i nieprzystająca do kobiecego potencjału, potem następuje zapowiedź analizy, od strony psychologicznej, mistycyzmu w wydaniu żeńskim. Można wyczuć tezę, że mężczyźni przez wieki tłamsili i nadal tłamszą płeć piękną a prawdziwa świętość dotyczy wyłącznie kobiet, mężczyźni zaś tylko uzurpują sobie prawo do tworzenia ram tejże świętości.

Cóż, w części właściwej książka okazuje się bardzo dobrym skrótem psychologii religii, dokładniej psychologii mistycyzmu czy innych zjawisk bazujących na osobowej relacji z Bogiem.
Kobietom, sensu stricto, zostało poświęcone 10 ostatnich stron. I tam można znaleźć to, co dla kobiet jest charakterystyczne. Jaki jest ostateczny wniosek? Chyba, żeby każdemu pozwolić zbliżać się do Boga w taki sposób, w jaki mu odpowiada. Ale z zaznaczeniem, że dobrze, gdy nad tym wszystkim czuwa instytucja/kierownik duchowy/kongregacja/cokolwiek i zajmuje się tzw. rozpoznawaniem duchów a w razie potrzeby interweniuje.

Właściwie to dla tej pozycji zdecydowanie lepiej, że nie spełniła pokładanej w niej nadziei. Nie jest feministycznym bełkotem (choć początek jest taki, że można się zagotować!). Wydaje mi się, że więcej dobrego przyjdzie mężczyznom z poczytania o doświadczeniach kontaktu z Bogiem w ogólności niż z czytania o pretensjach do płci brzydkiej. W ostateczności przed Bogiem wszyscy równi, tylko każdy inaczej ;)

W sumie polecam, książka cieniutka, ale za to pełna ciekawych informacji.

tytuł: Kobiety, które słyszą głosy
autor: Sidney Callahan
data wydania: 2006
wydawnictwo: W DRODZE
ilość stron: 128
numer ISBN: 8370335721

Komentarze