Uroczystość świętych pisarzy
Z natury jestem ugodowa. Inny by się kłócił, ja tylko powiem. W moim kalendarzu dziś wypada uroczystość Wszystkich Świętych. Okazja raczej radosna. Jutro (2.11) dzień w swoim założeniu też zdecydowanie niesmutny - wspomnienie wszystkich wiernym zmarłych (niech mi ktoś powie, że okazja do tego, żeby komuś ułatwić osiągniecie wiecznego szczęścia jest przygnębiająca).
Nie wiem czym jest święto zmarłych, nie chcę wiedzieć. Nie czuję potrzeby obchodzenia dnia zmarłych, moje przekonania religijne dalekie są od kultu przodków. Jedyny dzień, pod którym się podpisuję to powszechny dzień imienin. Jak wszyscy święci, to wszyscy. Masz świętego patrona? To świętuj!
Tyle w kwestii terminologii.
Dążę jednak do książek. Każda okazja jest dobra, żeby coś przeczytać. Taka uroczystość Wszystkich Świętych też. Podobno każdy powinien mieć ulubionego świętego (to jest trochę nieszczęśliwe zestawienie słów, ale chodzi o szczególna więź, jakieś podobieństwo itp.). Ja chyba jeszcze nie mam, aczkolwiek ostatnio zostałam fanką św. Grzegorza z Nazjanzu. Fascynują mnie jednak różni ludzie, z całkiem odmiennymi życiorysami. Niektórzy te swoje zmagania spisali. I do tych zapisków lubię sięgać, w myśl zasady, że lepiej szukać informacji u źródła niż w opracowaniach.
Kolejność jest trochę przypadkowa. Jak widać jedynym kryterium była płeć autora, jakiś podział trzeba było zastosować :)
W każdej z tych książek znajduję co innego, każda osoba zwracała uwagę na inne problemy, żyła w innych czasach. Ale w ostateczności wszystkie one są święte :) Św. Faustyny Kowalskiej chyba nie trzeba nikomu przedstawiać, okres działalności przypada na XX-lecie międzywojenne. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza to koniec XIX wieku, życie św. Teresy od Jezusa przypada na rozkwit baroku a bł. Matka Teresa z Kalkuty to już czasy współczesne.
Miłosierdzie, droga dziecięctwa duchowego, twarde stąpanie po ziemi i ufność pomimo ciemności. Od świętych można się wiele nauczyć, w sprawach duchowych przede wszystkim, ale nie tylko. Chociażby taka Teresa od Jezusa, niesamowita kobieta, na prawdę oczy czasem wychodzą z orbit przy czytaniu :)
O św. Augustynie z Hippony pisałam już tutaj. Tomasz a Kempis tytułu świętego oficjalnie nie nosi, ale przypisywana jego autorstwu książka robi wrażenie, podobnież była ulubioną lekturą rtm. Witolda Pileckiego. Z pewnością jest pozycją otrzeźwiającą i nie obchodząca się z czytelnikiem delikatnie! Św. Ignacy Loyola to czasy kontrreformacji, jezuici, te sprawy. Biorąc pod uwagę, że papież Franciszek jest duchowym synem tegoż świętego warto się zapoznać, metafory oblężonej twierdzy mogą razić (Ignacy był żołnierzem, wybaczmy mu :) ), ale ile jest w nich prawdy! Na koniec kard. Stefan Wyszyński, Sługa Boży - jest na początku swojej drogi na ołtarze, ale to nie szkodzi. Jego zapiski z okresu uwięzienia są wstrząsające.
Nawrócenia, naśladowanie Chrystusa, walka duchowa, przebaczenie. Trochę więcej konkretów - taka męska przypadłość :)
Nic tylko czytać, warto brać przykład z najlepszych. W ostateczności święci nie są święci dzięki czynieniu cudów, ale z powodu osiągnięcia heroiczności cnót (kardynalnych - umiarkowanie, męstwo, roztropność, sprawiedliwość i teologalnych - wiara, nadzieja, miłość). A kto by nie chciał być cnotliwy?
Nie wiem czym jest święto zmarłych, nie chcę wiedzieć. Nie czuję potrzeby obchodzenia dnia zmarłych, moje przekonania religijne dalekie są od kultu przodków. Jedyny dzień, pod którym się podpisuję to powszechny dzień imienin. Jak wszyscy święci, to wszyscy. Masz świętego patrona? To świętuj!
Tyle w kwestii terminologii.
Dążę jednak do książek. Każda okazja jest dobra, żeby coś przeczytać. Taka uroczystość Wszystkich Świętych też. Podobno każdy powinien mieć ulubionego świętego (to jest trochę nieszczęśliwe zestawienie słów, ale chodzi o szczególna więź, jakieś podobieństwo itp.). Ja chyba jeszcze nie mam, aczkolwiek ostatnio zostałam fanką św. Grzegorza z Nazjanzu. Fascynują mnie jednak różni ludzie, z całkiem odmiennymi życiorysami. Niektórzy te swoje zmagania spisali. I do tych zapisków lubię sięgać, w myśl zasady, że lepiej szukać informacji u źródła niż w opracowaniach.
W każdej z tych książek znajduję co innego, każda osoba zwracała uwagę na inne problemy, żyła w innych czasach. Ale w ostateczności wszystkie one są święte :) Św. Faustyny Kowalskiej chyba nie trzeba nikomu przedstawiać, okres działalności przypada na XX-lecie międzywojenne. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza to koniec XIX wieku, życie św. Teresy od Jezusa przypada na rozkwit baroku a bł. Matka Teresa z Kalkuty to już czasy współczesne.
Miłosierdzie, droga dziecięctwa duchowego, twarde stąpanie po ziemi i ufność pomimo ciemności. Od świętych można się wiele nauczyć, w sprawach duchowych przede wszystkim, ale nie tylko. Chociażby taka Teresa od Jezusa, niesamowita kobieta, na prawdę oczy czasem wychodzą z orbit przy czytaniu :)
Nawrócenia, naśladowanie Chrystusa, walka duchowa, przebaczenie. Trochę więcej konkretów - taka męska przypadłość :)
Nic tylko czytać, warto brać przykład z najlepszych. W ostateczności święci nie są święci dzięki czynieniu cudów, ale z powodu osiągnięcia heroiczności cnót (kardynalnych - umiarkowanie, męstwo, roztropność, sprawiedliwość i teologalnych - wiara, nadzieja, miłość). A kto by nie chciał być cnotliwy?
Ah, piękny wpis! Tak idealnie wpasowuje się w atmosferę dzisiejszego dnia - bądź co bądź, bardzo wesołego :3 Moi ulubieni święci to będą zdecydowanie św. Augustyn, Matka Teresa z Kalkuty, Joanna Beretta-Molla i św. Tomasz z Akwinu - ludzie, którzy swoim życiorysem powalają mnie na kolana <3
OdpowiedzUsuńŚwięty Tomasz z Akwinu jest poza konkurencją, choć przyznać muszę, że od strony życiorysu i świętości jest przeze mnie zaniedbany ;) Za to jego dzieła teologiczne i filozoficzne nieustannie mnie zadziwiają :D
Usuń