Szymon Hołownia - Monopol na zbawienie

Co za genialny pomysł na tytuł. Kwintesencja zarzutów kierowanych pod adresem Kościoła. Większość pretensji do tej instytucji sprowadza się do stwierdzenia: żeby księża nie mówili mi jak mam żyć (i żeby nie mieli tyle pieniędzy, ale w ostateczności kiedy się ode mnie odczepią to stan ich konta przestanie być aż tak ważny).
Pewne jest, że takich przemyśleń w tej książce nie znajdziemy. W takim razie czego można się spodziewać?
Powiem wprost: dobrej lektury, kilku informacji, paru odpowiedzi na ważne pytania. Prawdę mówiąc nie wiem (i wiedzieć nie będę) jakie wrażenie robi ta pozycja na kimś nie utożsamiającym się z Kościołem albo niewierzącym (tudzież wyznawcy innej religii), choć mocno mi się wydaje, że może ona zaintrygować i pobudzić do przemyśleń wielu, różnie myślących ludzi.

Wydaje mi się też, że autor rozumie to, że nie każdy jest naukowcem, ale każdy ma prawo do wiedzy. Dobrze, że potrafi ją jasno przekazać. I szkoda, że tak rzadko można się spotkać z osobami, które nie spoglądają z wyższością na kogoś kto ma wątpliwości związane z piątkowym postem lub z obchodzeniem Halloween.
Dodatkowym plusem jest podział tekstu na małe fragmenty, można skorzystać z odpowiedzi na pytanie w wersji krócej i opcji dłużej. W zależności czy ktoś chce wiedzieć jak jest, czy interesuje go jeszcze dlaczego tak jest.

Ale zanim pytania (skierowane do czytelnika, który może posiłkować się trzema możliwościami odpowiedzi) korzystnie będzie zapoznać się z niewielkiej objętości tekstami ilustrującymi za pomocą przykładów z życia, przeszłości, telewizji to o co chodzi w przykazaniach (każdym z osobna). Bardzo pouczająca część, bez zbędnego moralizowania, przytoczone historie mówią same za siebie.
Dalej też ciekawie, ale bardziej przy ziemi, jednak opisane osoby nadal pokazują, że wiara w Boga to właśnie to i wcale nie musi wiązać się to z nudą.

Tak przygotowani możemy podejść do testu, który składa się z dwóch części. Najpierw sprawdzane są nasze reakcje na przeróżne sytuacje zdarzające się w czasie współpracy z Kościołem, chociażby spotkanie z księdzem mówiącym w specyficzny, uduchowiony sposób. I co teraz? Potem egzamin z wiedzy. To jak to z tym postem w piątek? Jak często trzeba się spowiadać?

Czytelnik zmęczony zastanawianiem się, myśleniem i wymyślaniem przechodzi do części gdzie wybrać może sobie patrona. Ot, na przykład takiego dla znużonych Kościołem, dla tych co się boją księży lub dla polityków. Dla każdego coś akurat na jego bolączki :)

A na koniec bomba informacyjna, czyli to co najważniejsze, najistotniejsze, bez czego trudno mówić o wierze. No bo jak, jeśli nie rozwiąże się problemów(?) istnienia Boga, potrzeby istnienia Kościoła, sensowności modlitwy czy zwycięstwa dobra nad złem? Nie da się, więc warto przeczytać jaki sposób ma na to pan Hołownia.

Do książki dołączona jest gra, nie grałam, więc trudno mi się wypowiedzieć, choć pomysł na grę jest ciekawy. Ale chyba bardziej podoba mi się czytanie, niż wykorzystanie jej jako instrukcji obsługi.
I co najważniejsze, nie trzeba czytać od deski do deski, każdą część można traktować jako osobny twór. Zdecydowanie polecam, pozycja aż kipi od przykładów, które dużo bardziej przemawiają niż teoretyczne wykłady (choćby najlepsze).

tytuł: Monopol na zbawienie
autor: Szymon Hołownia
data wydania: 2009
wydawnictwo: ZNAK
numer ISBN: 978-83-240-1290-9
ilość stron: 456

Komentarze

  1. Właśnie kończę tę książkę i już wiem, że będę do niej wracać.
    To książka, którą warto mieć w swojej biblioteczce (myślę, że inne książki Hołowni również).
    Lubię jego pisanie. Jest przejrzyste, klarowne i mądre (ale na szczęście nie przemądrzałe, mentorskie i pouczające).
    Najbardziej w pisarstwie Hołowni lubię to, że dotykając spraw tak istotnych nie przyjmuje pozycji mentora i wyroczni, a raczej rozważa je wspólnie z czytelnikiem.
    Zdecydowanie jestem jego fanką;-)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz