Rozglądać się z uwagą za kobietami

Kiedy usłyszałam pytanie osiemnastoletniej dziewczyny o to, dlaczego nie pozwolono jej wybrać przy okazji bierzmowania patrona-mężczyzny, zaczęłam się (kolejny raz!) mocno zastanawiać czy naprawdę święte kobiety w dziejach Kościoła to wyłącznie męczennice, dziewice i matki karmiące...? A może to jednak lenistwo bierzmowanych, którzy przyjmują katalog 50 wybranych świętych i z ufnością dziecka uznają go za pełny i skończony?

Żyję w poczuciu, że warto o tym dyskutować. Warto otwierać przed dziećmi/młodzieżom/całkiem dorosłymi okładki martyrologium i pozwolić im buszować w kilometrowych spisach biografii, historii życiowych i sposobów na świętość.

Nie trudno się chyba zorientować, że książka znów będzie tylko pretekstem. Choć pretekstem całkiem dobrze napisanym, wartościowym i godnym polecenia. Od Radegundy do Julianny to wcale niedługa opowieść o kobietach, które zmieniały rzeczywistość. Robiły to różnie, przez modlitwę, działania, czasem przez bierność. Ale nigdy nie było to wynikiem ich głupoty, wręcz odwrotnie, zawsze okazywały mądrość, chociaż nie zawsze szła ona w parze z rozsądkiem :)
Podróż rozpoczyna się od Radegundy, w VI wieku a kończy na Juliannie z Norwich w wieku XIV. Pod drodze autorka przygląda się dokładnie znanym Hildegardzie z Bingen i Brygidzie Szwedzkiej. Tłumaczy skąd w Kościele uroczystość Bożego Ciała i co miały z tym wspólnego kobiety, pokazuje czytelnikowi klasztory, w których co druga zakonnica to mistyczka oraz docieka czy świętość można wyssać z mlekiem matki.
Co najważniejsze, doskonale przedstawia realia współczesne opisywanym kobietom. Pokazuje jasno, co w ich życiu było tylko filtrem, znakiem czasów i wychowania a co jest ponadczasowym przesłaniem. Jednym zdaniem, pokazuje kobiety jako kobiety, prawdziwych ludzi z ułomnościami, które w swojej rzeczywistości odnalazły taką świętość jaka była w ich zasięgu.

Kobiety zostawiając na boku, trzeba wspomnieć koniecznie o nieszablonowym poczuciu humoru autorki, siostry Małgorzaty Borkowskiej, na co dzień (i od święta) benedyktynki w klasztorze w Staniątkach. Po ciętym języku, kolejnym plusem jest przygotowanie merytoryczne (w końcu historyk!) i łatwość w przekazywaniu wiedzy. Historia nigdy przychylnością uczniów się nie cieszyła, ale gdyby tego przedmiotu uczyła s. Małgorzata to wydziały historyczne na uniwersytetach pękałyby w szwach, tylu pasjonatów historii przysporzyłaby taka niecodzienna nauczycielka.

Książkę polecam, jak najbardziej. Jeszcze bardziej polecam odnalezienie takiego świętego (błogosławionego/czcigodnego), z którego życiorysem będzie nam po drodze. Nie wszyscy muszą być jak święty Franciszek ;)

Rzadko chyba komentuje się aklamację przed Ewangelią. Jest to werset, świadczący o gotowości jej wysłuchania i przyjęcia. O komentarz się nie pokuszę. Ale zwrócę uwagę na jedno słowo: uważnie. Warto robić z uwagą różne rzeczy, rozglądać się za świętymi patronkami i kobiecymi autorytetami też.

Otwórz, Panie nasze serca, abyśmy uważnie słuchali słów Syna Twojego. (por. Dz 16,14b)

tytuł: Od Radegundy do Julianny
autor: Małgorzata Borkowska OSB
data wydania: 2013
wydawnictwo: Znak
ilość stron: 192
numer ISBN: 978-83-240-2125-3

Komentarze

  1. bardzo chciałabym ją przeczytać... monalisa

    OdpowiedzUsuń
  2. jestem ciekawa tej pozycji, mam nadzieję, że niedługo uda mi się ją przeczytać :) dlasklepow

    OdpowiedzUsuń
  3. no to chyba trzeba się wybrać po nią do księgarni :)
    najlepsze-kominki

    OdpowiedzUsuń
  4. ciekawa pozycja, nie słyszałam o niej jeszcze, a chętnie bym ją przeczytała :) strefa pasji

    OdpowiedzUsuń
  5. opisz brzmi ciekawie, chyba się skuszę jak tylko skończę czytać obecną :) climrem

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz